
Bezbronne zwierzęta giną w męczarniach wpadając w sidła i wnyki w tarnobrzeskim lesie Zwierzyniec, na obrzeżach Sielca, Zakrzowa, Mokrzyszowa, Wielowsi i rozległej kępie nadwiślańskiej – mateczniku kłusowników.
Tylko tej zimy myśliwi zdjęli w zalesionych okolicach ponad 200 wnyków. Przestępcy znający dobrze zwyczaje zwierzyny zastawiają pułapki na tzw. przesmykach, czyli ścieżkach, którymi regularnie przemykają sarny, jelenie i dziki, ale nie tylko tam.
– Nawet przy naszych paśnikach w potrzask łapią się zające. Na bażanty i kuropatwy mają sposób. Miejsce wysypywania ziarna obstawiają wnykami -mówi Tadeusz Jabłoński, prezes okręgowej rady łowieckiej w Tarnobrzegu i szef koła łowieckiego „Nadwiślańskie”.
Barbarzyńskie łowy nasiliły się. Jabłoński twierdzi, że w ostatnich latach nie było tak wielu kłusujących, jak tej zimy. Nocami, uzbrojeni w okaleczające przyrządy, noktowizory, ciche karabinki pneumatyczne ścigają i zabijają. Nie oszczędzają nawet ciężarnej zwierzyny, co w styczniu jest wyjątkowym okrucieństwem.
Cierpienie zwierząt jest niewyobrażalne. Zaplątane łbem w pętlę duszą się, szamoczą kilkadziesiąt godzin, lis podobnie jak wilk potrafi odgryźć sobie łapę byle się uwolnić. – Na ten widok wszyscy życzymy temu, kto to zrobił, żeby tak zginął albo powisiał na wnyku przez tydzień i cierpiał – mówi Jabłoński.
Osobny problem to kłusowanie z psami, które wiedzione instynktem zagryzają sarny i zające. – Myśliwemu nie wolno zastrzelić polującego psa. Musimy złapać psa i właściciela, a to jest zabawa w kotka i myszkę – dodaje łowczy.
Za kłusowanie można trafić do więzienia nawet na pięć lat, ale w praktyce zdarza się to niezwykle rzadko. Kłusownika ciężko złapać na gorącym uczynku, a jeszcze ciężej coś mu udowodnić. Jeśli sąd nie umorzy sprawy z powodu „niskiej szkodliwości społecznej czynu” wymierza zazwyczaj kary śmieszne.
– Szubrawca wychodzi z sali sądowej i pokazuje gest Kozakiewicza. Śmieje się, bo musi zapłacić tylko sto złotych – mówi Jabłoński, dodając, że na Podkarpaciu na przeszło 5 tys. ujawnionych przypadków kłusowania odbyły się zaledwie 74 sprawy karne.
Wioletta Wojtkowiak
Fot. Bogdan Myśliwiec
Facebook
RSS