
Cztery lata temu o tej porze kandydaci na kandydatów prześcigali się w przeróżnych pomysłach, zasypywali mieszańców różnymi treściami, byle tylko dokopać władzy. A teraz? Spokój, cisza, nic się nie dzieje…
Nie tyle to nudne, co przerażające. Kto wystartuje w wyścigu po władzę w Tarnobrzegu? Na razie tylko Prawo i Sprawiedliwość odkryło karty. „Szablą” PiS jest Kamil Kalinka. Jako pełniącego obowiązki prezydenta wszędzie go pełno, a jego sympatycy zacierają ręce, że to może być połowa sukcesu. Złośliwi mówią, że jak tak dalej pójdzie to wykosi konkurencję, bo mówiąc bezlitośnie, po aresztowaniu prezydenta u tak zwanej pisowskiej opozycji nie widać personalnej alternatywy, która tak jak Grzegorz Kiełb zjednoczyłaby wyborców, choćby na piękne oczy.
Co prawda autor pamiętnego „Niecodziennika” jest w areszcie, ale po komentarzach współczujących mieszkańców da się wyczuć, że nawet zza krat wygrałby w cuglach. Kogo namaści jego środowisko? Domniemani kandydaci wciąż niemi. Zwłaszcza ci na stołkach zachowują się jakby przeliczali, czy to się w ogóle opłaca. Po aresztowaniu bezpartyjnego prezydenta wielu samorządowych wyjadaczy układa swoje zawodowe życiorysy na nowo. Nawet były prezydent Norbert Mastalerz postrzegany jest jako nieformalny doradca PiS-u. Dobre samopoczucie p.o. Kalinki osłabia tylko radny Witold Zych, konsekwentnie okopujący się na ideach „Nowego Tarnobrzega”.
Po pamiętnej spontanicznej konferencji „kandydatów na kandydatów” mówi się, że z dwóch panów to raczej przewodniczący Rady Miasta Dariusz Bożek podejmie wyzwanie a były poseł Platformy Mirosław Pluta usunie się w cień. Na kogo postawi Platforma Obywatelska? Na kogo Nowoczesna, lewica, na kogo PSL? Zieloni namawiają ponoć do startu znaną w mieście kobietę. Czy trzymanie nazwisk kandydatów w tajemnicy do ostatniej chwili im pomoże? Śmiemy wątpić.
Grzegorz Poniedzielski
Facebook
RSS