
Dzisiaj wiceprezydent Tarnobrzega Józef Motyka poprosił o odwołanie go ze stanowiska. – Dobro miasta przegrało z interesem partyjnym – komentuje prezydent Grzegorz Kiełb, który jednak nie odwołał swojego zastępcy.
Dlaczego? Bo Józef Motyka najwidoczniej liczy na miękkie lądowanie. W piśmie do prezydenta jest adnotacja o zachowanie okresu wypowiedzenia. Gmina poniosłaby więc dodatkowe koszty odprawy dla wiceprezydenta, a na to nie może sobie pozwolić.
– Kilka dni temu mój zastępca pytany, czy zostanie na stanowisku tłumaczył w mediach, że dobro miasta jest dla niego najważniejsze. Teraz okazuje się, że dobro miasta przegrało z interesem partyjnym – mówi prezydent Kiełb. – Nie zwolnię swojego zastępcy, musi zrezygnować sam.
Rano rozmawialiśmy z prezydentem o decyzji, jaką może podjąć jego jedyny obecnie zastępca z ramienia PiS po tym, jak szef tarnobrzeskich struktur partii Kamil Kalinka zerwał współpracę z włodarzem. To skutek zdymisjonowania wiceprezydenta Wojciecha Brzezowskiego z PiS.
Chociaż Kamil Kalinka twierdził, nie ma nacisków drugiego z zastępców i decyzję o odejściu lub pozostaniu na stanowisku podejmie on samodzielnie okazuje się, że PiS liczył na honorowe odejście wiceprezydenta.
O powody decyzji pytaliśmy Józefa Motykę. Odebrał telefon informując, że nie może rozmawiać. O decyzji wiceprezydenta oficjalnie nie wiedział jeszcze Kamil Kalinka. Na jutro na godz. 14 zapowiedział konferencję prasową PiS.
Wioletta Wojtkowiak
Facebook
RSS