
Na spotkaniu z prezydentem i urzędnikami mieszkańcy osiedla Dzików bronili wczoraj skweru przy ul. Marczaka przed zakusami inwestora. Bali się, że pod oknami wyrośnie im wielki budynek i pozbawi dzieci jedynego miejsca do zabawy. Skarżyli się, że nikt nie konsultował z nimi tej decyzji.
W długi majowy weekend, mieszkańcy bloku przy Marczaka 9, zamiast odpoczywać denerwowali się i zbierali siły, by rozmówić się z magistratem. Do ich rąk zaczęły trafiać pisma zawiadamiające o tym, że inwestor prosi miasto o wydanie warunków zabudowy dla inwestycji, czyli wielorodzinnego budynku mieszkalnego z częścią usługowo-handlową, miejsc parkingowych i zjazdów z drogi. Pięciokondygnacyjny blok miałby powstać akurat na zielonym boisku. Ostatnim kawałku trawnika.
– Problem w tym, że kolportaż powiadomień był słaby. Na 40 właścicieli działek, którzy mają udział w prawie własności gruntu zidentyfikowaliśmy zaledwie połowę, którzy o tym wiedzieli – skarży się Wojciech Lis, jeden z mieszkańców. Bali się, że ktoś chce załatwić sprawę po cichu. Stąd oburzenie i ubiegłotygodniowa wizyta w urzędzie miasta, by obejrzeć plan inwestycji.
Mieszkańcy opisywali, że z wielkiego zielonego placu zostałby pasek, jak od garażu do boiska asfaltowego. Ze spotkania z wiceprezydentem Brzezowskim wyszli zaś z przeświadczeniem, że klamka zapadła i nic się już nie da zrobić. Uzbrojeni w argumenty, razem z przewodniczącym zarządu osiedla Wojciechem Wąsikiem stanęli wczoraj naprzeciw prezydenta miasta i jego urzędników, którzy przyjechali na miejsce.
Ale wtedy nastąpił, dla niektórych niezrozumiały, zwrot akcji. Mieszkańcy usłyszeli od władz miasta, że martwią się na zapas i po kilku minutach nie było o czym rozmawiać, bo obawy rozwiano. Usłyszeli, że samo wydanie decyzji o warunkach zabudowy nic nie oznacza. – Każdy może się o to zwrócić, gmina nie może odmówić tego prawa nikomu – tłumaczył się zastępca prezydenta Wojciech Brzezowski. Jednak, żeby cokolwiek zbudować inwestor musiałby najpierw tę działkę kupić, a to wykluczone.
– Uspokajam, że tego terenu gmina nie zamierza zbyć – uciął szybko kolejne pytania prezydent Grzegorz Kiełb. Kiedy dodał, że zaprotokołowane zostanie, że żaden blok tu nie powstanie, dostał brawa. Zdradził też pomysł na rekreacyjne zagospodarowanie skweru, może być podobnie, jak wygląda to przy placu Piłsudskiego.
Kilku mieszkańców miało jednak za złe urzędnikom, dlaczego w ten sposób z nimi nie rozmawiano, gdy w magistracie dopytywali o szczegóły: – Wychodzimy na wariatów, a wystarczyło wcześniej wyjaśnić i uspokoić.
Wioletta Wojtkowiak
Facebook
RSS